poniedziałek, 27 października 2014

Marchewkowe muffinki bez cukru



Oczarowana ciastem marchewkowym mamy mojego chłopaka postanowiłam zrobić muffinki marchewkowe. Okazało się to świetnym pomysłem bo nigdy u mnie w domu nie jadło się ciasta marchewkowego więc babeczki zrobiły furorę! Zniknęły szybciej niż się spodziewałam, a musiałam ich bronić bardzo zawzięcie żeby choć trochę się uchowało "na później". 

Jako że ostatnio fascynuję się produktami "bez cukrowymi" (do czego natchnęła mnie książka Sarah Wilson "Rzucam cukier") próbuję tak eksperymentować z wypiekami, że zamiast cukru dodaję naturalne słodziki. W tym wypadku posłużyły mi do tego suszone owoce - figi, rodzynki i żurawina.
Zaraz ktoś powie, że jak to? Przecież w suszonych owocach jest masa fruktozy i to na dodatek więcej jej jest niż w normalnym soczystym owocu. No tak... to prawda. Natomiast uważam, że poza fruktozą w owocach znajduje się dużo witamin i innych dobroczynnych elementów dla naszego organizmu natomiast w zwykłym cukrze niestety nie. Jeśli mam wybrać cukier z owoców i cukier zwykły - wybieram ten z owoców.

Poza faktem, że babeczki są dzięki braku cukru zdrowsze, mają również fajny "chrupiący efekt". Uzyskuje się go poprzez drobne ziarenka zawarte w suszonych owocach. Oczywiście na początku było to dla mnie lekkim zaskoczeniem ponieważ z natury babeczki nie mają w sobie nic chrupiącego (mówię o samym cieście bo oczywiście dodatki mogą być jak najbardziej chrupiące ale samo czyste ciasto) ale szybko odkryłam w tym coś niezwykłego co z pewnością te babeczki wyróżni.

Radzę też się nie przerażać faktem że są tu suszone owoce. Jeśli ktoś nie lubi rodzynek (a ostatnio spotykam się z coraz większym gronem takich osób ku mojemu zdziwieniu) to zapewniam, że nawet się tu ich nie poczuje.
Mój chłopak, który właśnie rodzynek nie lubi zajadał się tymi babeczkami aż mu się uszy trzęsły :)

Jeszcze dodam, że na górze zamiast typowego lukru jest sos/polewa serowa zrobiona z serka topionego. Byłam niesamowicie zaskoczona jak takie coś może być dobre!
Tutaj niestety się ugięłam i dodałam cukier puder jednak myślę, że osoby, który chciałyby się w 100% trzymać wersji bez cukrowej mogą go pominąć albo zastąpić zdrowszymi zamiennikami - stewią, brązowym rozdrobnionym cukrem.

Serdecznie polecam wypróbować ten przepis. Ja byłam zaskoczona jak ciasto marchewkowe może być tak pyszne! :)

Składniki na ciasto:
  • 500 g marchewki
  • 2 szklanki wody
  • rodzynki, suszone figi, daktyle, żurawina (dowolna mieszanka) - 300 g
  • 5 jajek
  • 400 g mąki
  • 200 ml oleju bądź oliwy (niecała szklanka)
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1,5 łyżeczki sodki
  • mieszanka różnych przypraw (cynamon, zmielone goździki, kardamon) - 1 płaska łyżeczka, ale jeśli ktoś ma ochotę aby były bardziej wyczuwalne to więcej. 
Sposób przygotowania:

Do garnuszka wlewamy 2 szklanki wody, wrzucamy suszone owoce i zagotowujemy. Co jakiś czas trzeba przemieszać. Gotujemy około 5 min. Potem odstawiamy do przestygnięcia. (Nie muszą całkiem ostygnąć jednak nie mogą być gorące, a jedynie ciepłe)
W tym czasie obieramy marchewkę i ścierami ją na drobnych oczkach na tartce i odstawiamy na bok na razie.
Wywar z suszu wlewamy do naczynia i blendujemy do uzyskania papki. Przelewamy do startej marchewki i dodajemy jajka, przesiewamy mąkę z proszkiem i sodką, wlewamy olej (bądź oliwę)
 i dodajemy przyprawy korzenne. Wszystko dokładnie mieszamy. Najlepiej ręką aby czuć czy wszystko jest już w miarę połączone, ale jeśli ktoś chce to można i łyżką. Byle nie robotem kuchennym. To musi być zrobione szybko ale delikatnie.

Blachę wykładamy papilotkami i wlewamy ciasto tak do 3/4 wysokości.
Pieczemy w 170 stopniach przez 30 min.

Sos serowy:
  • 100 g masła
  • 100 gram serka topionego naturalnego bądź śmietankowego
  • pół szklanki cukru pudru
Serek i masło rozpuszczamy w rondelku, a następnie dodajemy cukier. Wszystko mieszamy, a następnie robotem ręcznym lub blenderem miksujemy na gładką masę (tak aby nie było grudek).

Sos nakładamy łyżeczką na babeczki aby powstała dość gruba warstwa. A na to starte orzechy. Mogą być włoskie (ja takich użyłam) albo dowolne inne :)

Najlepsze są gdy całkiem wystygną - wtedy lepiej odchodzą od papilotek.

Z PRZEPISU WYCHODZI OKOŁO 30 BABECZEK.

Polecam wam ten przepis i życzę smacznego! :)



2 komentarze:

  1. napewno smaczne ale nie rozumiem dlaczego na zdjeciu sa orzechy wloske skoro w przepisie nie ma o nich mowy? wprowadza czytelnikow w blad

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przepisie podalam ze uzywam ich na gore jako posypke. Pozostale uzylam do dekoracji.

      Mysle ze nie jest to wprowadzanie w blad. Uzywajac kwiatow do ozdoby nie oznacza to ze uzywamy ich rowniez do robienia ciasta.
      Jesli jednak wprowadza to w rzeczywiscie w blad to bardzo przepraszam. W krotce zamierzam ponownie je zrobic zatem wstawie inne zdjecia.

      Pozdrawiam

      Usuń